Strona główna/Aktualności/"Wirus uwielbia towarzystwo"

"Wirus uwielbia towarzystwo"

14 Kwietnia 2020

Ludzie od zawsze przyjmowali zmiany z oporem. Nikt nie chce zastępować czegoś co zna i uważa za bezpieczne czy stałe, na coś, co jest nieodkrytym lądem, który pozostawia wiele niewiadomych i zagrożeń. Dlatego pandemia koronawirusa, która jest nieznanym i nowym zjawiskiem, a na dodatek przynosi kolosalne zmiany, sieje tak dużą grozę.

Miliony ludzi na całym świecie wpatruje się w ekrany swoich telewizorów, wyczekując kolejnych informacji o rozprzestrzeniającym się wirusie i jego skutkach. Nie ma się co dziwić. Wirus ten jest czymś nowym, czymś co pokazało nam jak bezsilni jesteśmy w starciu z naturą. My, pokolenie, które tak unowocześniło świat, nie jesteśmy w stanie sobie poradzić z jednym wirusem. Tworzymy roboty, bomby nuklearne, szukamy lekarstwa na raka, a koronawirus całkowicie nas zniewolił. Dlatego jest on czymś pouczającym. Ważną lekcją pokory dla świata.

Covid-19 sam w sobie jest postacią negatywną. Zabija tysiące ludzi, rozdziela rodziny i niszczy naszą gospodarkę. Jednak jeśli chodzi o kwarantannę to, moim zdaniem, ma ona swoje plusy. Podkreślam, że jestem nastolatką. Nie mam pracy, którą mogłabym utracić i nie mam firmy, która mogłaby zbankrutować. Mam tylko szkołę i rodzinę, z którą w okresie dojrzewania pogorszył mi się kontakt. Na dodatek jestem typem introwertyka, który najlepiej czuje się sam ze sobą. Ze względu na to kwarantanna jest czymś odmiennym, czymś co pokazuje mi świat jakiego nigdy nie widziałam. Doświadczam nowych wrażeń. Niebardzo żałuję, że nie mogę wychodzić z domu. Nigdy nie byłam typem ekstrawertyka i spotkania ze znajomymi były tak sporadyczne, że praktycznie nie było ich wcale. Nie potrzebuję ciągłego kontaktu z ludźmi, a więc zakaz wychodzenia i zgromadzeń nie robi mi różnicy. Na dodatek moje kontakty z rodziną bardzo się poprawiły. Więcej rozmawiamy i spędzamy dużo czasu razem. Zawsze na pierwszym miejscu była szkoła, która niezwykle mnie angażowała.

Teraz, gdy nie muszę co dzień wyłączać budzika i pędzić do miejsca, które no cóż, nie było moim ulubionym, mogę poświęcić czasu temu co zaniedbywałam. Bardzo lubię pisać a od dawien dawna tego nie robiłam. Bałam się, że moja wena wyparowała i straciłam zapał do tworzenia historii. Jednak już po tygodniu kwarantanny, kiedy to mój umysł w końcu odpoczął, a moja głowa nie myślała tylko o tym z czego muszę się pouczyć, palce zaczęły same rwać się do pisania.

Nauka, którą odbywałam w szkole, wykańczała mnie. Byłam zestresowana ciągłymi kartkówkami i sprawdzianami, a wiecznie napierający na nas egzamin ósmoklasisty jeszcze to pogarszał. Byłam rozdrażniona, mało się uśmiechałam i przede wszystkim byłam zmęczona. Gdy wracałam do domu, nie miałam siły na cokolwiek i popołudniowe drzemki stały się rutyną. Teraz, gdy wszystko mogę zrobić w domu, nie jestem rozpraszana przez innych uczniów, a stresu nie ma prawie wcale, jestem innym człowiekiem. E-nauka jest dla mnie zbawieniem. Mam czas na wszystko co było zaniedbywane przez rok szkolny. Jestem po prostu o dużo szczęśliwsza.

Jednak to nie tak, że chodzę rozradowana i dziękuję wirusowi za istnienie. O zgrozo! Ta pandemia jest czymś okropnym, ale pokazuje świat z całkowicie innej strony i gdy się skończy, mamy wolną rękę i możliwość zmienienia toku myślenia i dokonania zmian. Jednak, mówiąc szczerze, często towarzyszy mi niepokój. Ciągłe pytania, na które nie mam odpowiedzi kradną czas, który mogłabym owocnie wykorzystać. Ciągle się zastanawiam, jak pandemia wpłynie na moją przyszłość, czy będą egzaminy i przede wszystkim - skąd się wziął ten wirus?

Mam dwie prababcie, które mają po osiemdziesiąt lat. Są w grupie największego ryzyka i gdyby zachorowały, to szanse, że wyjdą z tego cało są nikłe. Bardzo tęsknię za nimi... Zawsze spotykaliśmy się na niedzielnych obiadach, a teraz pozostaje mi tylko do nich telefonować. Serce mi się kraje, gdy słyszę łamliwe głosy w słuchawce, mówiące jak bardzo za mną tęskną. Tak bardzo chciałabym je odwiedzić, ale wiem, że jest to niemożliwe.

Pandemia koronowirusa, która jest dla ludzi złośliwym pstryczkiem w nos, przynosi ogromy zła. Niszczy świat i zmusza władze do podejmowania drastycznych kroków. Zamyka kościoły i rozdziela rodziny. Ale w tym wszystkim jest okruszyna dobra, która ukazuje nam to, co lekceważyliśmy gdy było pod ręką. Zmienia naszą perspektywę patrzenia na świat.

Nie bądźmy pesymistami! Skupmy się na tym, co obecnie możemy wnieść dobrego do naszego życia. Pielęgnujmy więzi z rodziną, spełniajmy pasje, a w tym wszystkim nie zapominajmy o ludziach, którzy dotknięci bólem straty i cierpieniem choroby, mają się o wiele gorzej.

 

Wiktoria Pośpiech, uczennica klasy 8

Podobne wiadomości:

do góry